Ognisty
Miecz
Moja
Wielka Przygoda zaczęła się bardzo zwyczajnie i nieciekawie. Nie
podejrzewałem, że będę brał udział w takich wydarzeniach, w
które trudno uwierzyć nawet mnie.
Ale
od początku…...
Mamy
dzień 9 kwietnia 2016 roku. Lotnisko we Frankfurcie jak zwykle jest
tłoczne i hałaśliwie. Nagle przez głośniki podano komunikat-
„Otwarto rękaw przejściowy Lotu 283 Lufthansa do Australii.”
-
To mój samolot!- krzyknąłem sam do siebie. Poszedłem do rękawa i
wsiadłem do latającej maszyny. Lot przebiegał bezproblemowo dopóki
w lewe skrzydło nie uderzył rosyjski pocisk ziemia-powietrze.
Samolot zaczął spadać i nagle złamał się na pół, ja uderzyłem
głową o szybę i film się urwał. Obudziłem się dwa dni później
(zegarek ocalał) i z ustami pełnymi piasku i zrozumiałem że
jednak żyję. Zastanawiacie się pewnie teraz, jak przeżyłem skoro
wylądowałem na piasku. Otóż nieprzytomny spadłem na liście
dużej palmy, po chwili się z niej zsunąłem prosto do wody, a w
nocy był odpływ i woda odpłynęła a aj zostałem na piasku
(przynajmniej tak przypuszczam). Wracając do tematu po chwilowym
załamaniu nerwowym postanowiłem znaleźć telefon, lecz po trzech
godzinach żmudnego poszukiwania znalazłem kupkę rozwalonego
plastiku. Poszedłem w miejsce gdzie się obudziłem aby sprawdzić
co się zachowało po upadku samolotu znalazłem poduszkę, fotel,
czasopisma i dwu-dniowy zapas paluszków. Już myślałem że umrę w
cierpieniach, gdy znalazłem czasopismo mówiące, że 17 kwietnia
tego roku, Prezydent Stanów Zjednoczonych odwiedzi archipelag wysp ,
wśród których znajdowała się również moja . Byłem
wniebowzięty, -to tylko 6 dni! Mam szansę przeżyć! Postanowiłem
jeść i pić co tylko znajdę. Drugiego dnia poszedłem w głąb
wyspy gdzie spotkałem dziwne stworzenia porozumiewające się
piskami i chrząknięciami zaprowadziły mnie do wielkiego pałacu.
kiedy wszedłem zacząłem się zastanawiać dlaczego tego wcześniej
nie zauważyłem. Stwór z koroną powiedział:
-
Magia!!- Zaskoczyło mnie to ponieważ czytał mi w myślach i mówił
(MÓWIŁ!!)
-Ty
mówisz?
-Tak
ale tylko w tym pałacu.
-Kim
jesteście? Spytałem
-
Jesteśmy Keporami drugiej generacji.
-
Aaa. Po co tu miałem przyjść?
-Jesteś
Wybrańcem !
-Cooo?
Przecież to rosyjski pocisk zniszczył samolot-dlatego tu jestem.
-Myślisz,
że Rosjanie wystrzeliliby bez potrzeby swój najlepszy pocisk
ziemia-powietrze w zwykły pasażerski samolot? To my go tam
nakierowaliśmy.
-Dlaczego?
Nie mogliście do mnie po prostu zadzwonić lub przyjść? Dlaczego
zniszczyliście cały samolot i zabiliście setki ludzi?
-Ludzie
żyją, nie martw się. Uratowaliśmy ich. Nie przyszliśmy do
Ciebie, bo jesteśmy ukryci w cieniu i nikt się o nas nie może
dowiedzieć.
-
A ja ?
-
Tak jak mówiłem-jesteś Wybrańcem. Tylko ty możesz uratować nas
przed złym Cyrborgiem.
-No
dobrze, jak mam to zrobić? Czy dostanę jakąś broń?
-
Według strych legend pokonasz Cyrborga zwykłym sztyletem.
-
Jaki on jest duży ? Jak wygląda?
-Cyrborg
jest piętnastometrowym androidem i ma żelazny hak zamiast jednej
ręki.
-I
ja mam go pokonać zwykłym sztyletem?
[….dramatyczna
pauza…..]
-Tak
!
Władca
Keporów odesłał mnie do mojego obozowiska , dał zapas jedzenia
oraz sztylet. Po drodze zapytałem się czy Cyrborg też przebywa w
ich ukrytym świecie.
-Tak,
lecz czasem wychodzi do Waszego świata i przybiera postać
niewidocznego ducha. Wszystkie znane Apokalipsy świata zostały
wywołane przez niego. Pamiętasz, na przykład wybuch Wezuwiusza w
Pompejach, Czarną Ospę albo Czarnobyl?
-
Pamiętam, ale nie podejrzewałem, że ktoś to wywołał celowo !
Po
powrocie z obozowiska zacząłem rozmyślać, czy jako Wybraniec
posiadam jakieś wyjątkowe moce.
-OCZYWIŚCIE
!! - odezwał się głos w mojej głowie- LECZ TYLKO W NASZYM
MAGICZNYM ŚWIECIE.
Wtedy
zrozumiałem , że władca Keporów potrafi rozmawiać ze mną
telepatycznie. Poszedłem spać, a rano obudziło mnie szarpanie za
rękę. Po przebudzeniu zobaczyłem Kepora, którego widziałem
wczoraj. Prawdopodobnie był to sekretarz władcy.
-
Nasz Król, Ognisty Miecz, wzywa cię na trening.
Pobiegłem
szybko do Pałacu i znalazłem salę treningową.
Było
tam ciemno i śmierdziało kadzidłem. W rogu sali siedział
medytujący mnich.
-Spodziewałem
się ciebie.- Powiedział cicho.
Już
otwierałem usta aby coś powiedzieć, lecz mój mistrz uciszył mnie
gestem ręki.
-Do
pokonania Cyrborga potrzebne są umiejętności. Do umiejętności
potrzebny jest trening. Do treningu potrzebna jest medytacja do
medytacji potrzebna jest cisza a od ciszy, medytacji i treningu
jestem ja, więc szanuj moje istnienie jak dar.
Jego
przemowa była godna mnicha.
Gdy
tylko chciałem się o coś zapytać w mojej głowie rozlegał się
głos:
-CISZA.
DO MEDYTACJI POTRZEBNA JEST CISZA.-
Więc
nie tylko Ognisty miecz ma zdolność telepatii.
-I
TELEKINEZY. LECZ ZACZNIEMY OD TELEPATII CHYBA ŻE CHCESZ ZACZĄĆ OD
WALKI SZTYLETEM.
-
Najpierw wolę naukę telepatii.- powiedziałem na głos.
-DOBRZE,
WIĘC USIĄDŹ PO LEWEJ STRONIE OD KADZIDŁA, ZAMKNIJ OCZY, OCZYŚĆ
UMYSŁ I POWTÓRZ W MYŚLACH DOWOLNE SŁOWO A NASTĘPNIE SKIERUJ JE
DO MNIE CAŁĄ SWOJĄ SIŁĄ WOLI. ALE OSTROŻNIE. PIERWSZY RAZ
ZAWSZE JEST NIEPRZYJEMNY.
-
Sztylet, Sztylet, Sztylet.
W
myślach powtarzałem jedno słowo.
Następnie
próbowałem je wysłać do mojego nauczyciela.
Nagle
uderzyła we mnie ogromna fala bólu a ja straciłem przytomność.
Obudziłem się dopiero po kilku godzinach.
Mistrz
siedział nieruchomo tak jakby nic się nie stało.
-TELEPATIĘ
MASZ JUŻ OPANOWANĄ. PRZEJDŹMY DO KOLEJNYCH TRENINGÓW.
Nie
będę opisywał pozostałych treningów, powiem tylko, że były
żmudne i męczące.
Po
dwóch dniach przybył do mnie sam Król Ognisty Miecz i powiedział:
-Wszystkie
potrzebne umiejętności masz już opanowane. Czas abyś zmierzył
się z Cyrborgiem.
Bardzo
się wystraszyłem bo nie byłem pewien czy dam radę. Wręczono mi
obsydianową zbroję i sztylet z tytanu.
Wprowadzono
mnie na wielką polanę . Na jej drugim końcu siedział przeogromny
troll z maczugą i dwumetrowymi kłami. Jego przymknięte oczy
powodowały, że wyglądał jeszcze groźniej.
Słońce
mam za plecami-pomyślałem- to bardzo mi się przyda.
Troll
mruknął głośno i zaczął iść w moim kierunku. Odbiłem się
mocno od ziemi i wylądowałem mu na czubku głowy.
Już
myślałem, że wygrałem, ale troll potrząsnął głową a ja
spadłem twarzą w ziemię. Pozbierałem się i z rozpędu wbiłem
trollowi sztylet w łydkę. Troll zawył jak tysiąc syren
alarmowych. Wykorzystałem ten moment i zraniłem go w plecy.
Olbrzym z rykiem odwrócił się i próbował uderzyć mnie maczugą,
lecz ja zwinnie unikałem morderczych ciosów. W pewnym momencie
maczuga trolla wbiła się w ziemię. Gdy szarpał się z nią,
próbując wyrwać ja wbiegłem po niej i wbiłem mu sztylet prosto w
serce. Troll wrzasnął, chwycił się za pierś, jego oczy zrobiły
się szare a on sam nagle rozsypał się w proch. Krzyknąłem ze
szczęścia a wraz ze mną Płonący Miecz, mistrz sztuk walki i
sekretarz króla.
Po
powrocie do miasta Keporów usłyszałem wszędzie rozlegające się
okrzyki szczęścia i wiwatowanie na moją cześć.
Heroldowie ustawili się w szeregu i zagrali na trąbach wesołą pieśń.
Heroldowie ustawili się w szeregu i zagrali na trąbach wesołą pieśń.
Władca
wezwał mnie na mównicę i poprosił żebym wszystkim opowiedział
jak zabiłem potwora.
Po
zakończonych uroczystościach na moją cześć, spędziłem resztę
dni w oczekiwaniu na przybycie prezydenta Obamy na wyspę, na
wesołych biesiadach z moimi nowymi przyjaciółmi Keporami. Powrót
do kraju był nieciekawy, więc nie będę go opisywał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz