niedziela, 17 kwietnia 2016

Ognisty Miecz



Ognisty Miecz


Moja Wielka Przygoda zaczęła się bardzo zwyczajnie i nieciekawie. Nie podejrzewałem, że będę brał udział w takich wydarzeniach, w które trudno uwierzyć nawet mnie.
Ale od początku…...
Mamy dzień 9 kwietnia 2016 roku. Lotnisko we Frankfurcie jak zwykle jest tłoczne i hałaśliwie. Nagle przez głośniki podano komunikat- „Otwarto rękaw przejściowy Lotu 283 Lufthansa do Australii.”
- To mój samolot!- krzyknąłem sam do siebie. Poszedłem do rękawa i wsiadłem do latającej maszyny. Lot przebiegał bezproblemowo dopóki w lewe skrzydło nie uderzył rosyjski pocisk ziemia-powietrze. Samolot zaczął spadać i nagle złamał się na pół, ja uderzyłem głową o szybę i film się urwał. Obudziłem się dwa dni później (zegarek ocalał) i z ustami pełnymi piasku i zrozumiałem że jednak żyję. Zastanawiacie się pewnie teraz, jak przeżyłem skoro wylądowałem na piasku. Otóż nieprzytomny spadłem na liście dużej palmy, po chwili się z niej zsunąłem prosto do wody, a w nocy był odpływ i woda odpłynęła a aj zostałem na piasku (przynajmniej tak przypuszczam). Wracając do tematu po chwilowym załamaniu nerwowym postanowiłem znaleźć telefon, lecz po trzech godzinach żmudnego poszukiwania znalazłem kupkę rozwalonego plastiku. Poszedłem w miejsce gdzie się obudziłem aby sprawdzić co się zachowało po upadku samolotu znalazłem poduszkę, fotel, czasopisma i dwu-dniowy zapas paluszków. Już myślałem że umrę w cierpieniach, gdy znalazłem czasopismo mówiące, że 17 kwietnia tego roku, Prezydent Stanów Zjednoczonych odwiedzi archipelag wysp , wśród których znajdowała się również moja . Byłem wniebowzięty, -to tylko 6 dni! Mam szansę przeżyć! Postanowiłem jeść i pić co tylko znajdę. Drugiego dnia poszedłem w głąb wyspy gdzie spotkałem dziwne stworzenia porozumiewające się piskami i chrząknięciami zaprowadziły mnie do wielkiego pałacu. kiedy wszedłem zacząłem się zastanawiać dlaczego tego wcześniej nie zauważyłem. Stwór z koroną powiedział:
- Magia!!- Zaskoczyło mnie to ponieważ czytał mi w myślach i mówił (MÓWIŁ!!)
-Ty mówisz?
-Tak ale tylko w tym pałacu.
-Kim jesteście? Spytałem
- Jesteśmy Keporami drugiej generacji.
- Aaa. Po co tu miałem przyjść?
-Jesteś Wybrańcem !
-Cooo? Przecież to rosyjski pocisk zniszczył samolot-dlatego tu jestem.
-Myślisz, że Rosjanie wystrzeliliby bez potrzeby swój najlepszy pocisk ziemia-powietrze w zwykły pasażerski samolot? To my go tam nakierowaliśmy.
-Dlaczego? Nie mogliście do mnie po prostu zadzwonić lub przyjść? Dlaczego zniszczyliście cały samolot i zabiliście setki ludzi?
-Ludzie żyją, nie martw się. Uratowaliśmy ich. Nie przyszliśmy do Ciebie, bo jesteśmy ukryci w cieniu i nikt się o nas nie może dowiedzieć.
- A ja ?
- Tak jak mówiłem-jesteś Wybrańcem. Tylko ty możesz uratować nas przed złym Cyrborgiem.
-No dobrze, jak mam to zrobić? Czy dostanę jakąś broń?
- Według strych legend pokonasz Cyrborga zwykłym sztyletem.
- Jaki on jest duży ? Jak wygląda?
-Cyrborg jest piętnastometrowym androidem i ma żelazny hak zamiast jednej ręki.
-I ja mam go pokonać zwykłym sztyletem?
[….dramatyczna pauza…..]
-Tak !
Władca Keporów odesłał mnie do mojego obozowiska , dał zapas jedzenia oraz sztylet. Po drodze zapytałem się czy Cyrborg też przebywa w ich ukrytym świecie.
-Tak, lecz czasem wychodzi do Waszego świata i przybiera postać niewidocznego ducha. Wszystkie znane Apokalipsy świata zostały wywołane przez niego. Pamiętasz, na przykład wybuch Wezuwiusza w Pompejach, Czarną Ospę albo Czarnobyl?
- Pamiętam, ale nie podejrzewałem, że ktoś to wywołał celowo !
Po powrocie z obozowiska zacząłem rozmyślać, czy jako Wybraniec posiadam jakieś wyjątkowe moce.
-OCZYWIŚCIE !! - odezwał się głos w mojej głowie- LECZ TYLKO W NASZYM MAGICZNYM ŚWIECIE.
Wtedy zrozumiałem , że władca Keporów potrafi rozmawiać ze mną telepatycznie. Poszedłem spać, a rano obudziło mnie szarpanie za rękę. Po przebudzeniu zobaczyłem Kepora, którego widziałem wczoraj. Prawdopodobnie był to sekretarz władcy.
- Nasz Król, Ognisty Miecz, wzywa cię na trening.
Pobiegłem szybko do Pałacu i znalazłem salę treningową.
Było tam ciemno i śmierdziało kadzidłem. W rogu sali siedział medytujący mnich.
-Spodziewałem się ciebie.- Powiedział cicho.
Już otwierałem usta aby coś powiedzieć, lecz mój mistrz uciszył mnie gestem ręki.
-Do pokonania Cyrborga potrzebne są umiejętności. Do umiejętności potrzebny jest trening. Do treningu potrzebna jest medytacja do medytacji potrzebna jest cisza a od ciszy, medytacji i treningu jestem ja, więc szanuj moje istnienie jak dar.
Jego przemowa była godna mnicha.
Gdy tylko chciałem się o coś zapytać w mojej głowie rozlegał się głos:
-CISZA. DO MEDYTACJI POTRZEBNA JEST CISZA.-
Więc nie tylko Ognisty miecz ma zdolność telepatii.
-I TELEKINEZY. LECZ ZACZNIEMY OD TELEPATII CHYBA ŻE CHCESZ ZACZĄĆ OD WALKI SZTYLETEM.
- Najpierw wolę naukę telepatii.- powiedziałem na głos.
-DOBRZE, WIĘC USIĄDŹ PO LEWEJ STRONIE OD KADZIDŁA, ZAMKNIJ OCZY, OCZYŚĆ UMYSŁ I POWTÓRZ W MYŚLACH DOWOLNE SŁOWO A NASTĘPNIE SKIERUJ JE DO MNIE CAŁĄ SWOJĄ SIŁĄ WOLI. ALE OSTROŻNIE. PIERWSZY RAZ ZAWSZE JEST NIEPRZYJEMNY.
- Sztylet, Sztylet, Sztylet.
W myślach powtarzałem jedno słowo.
Następnie próbowałem je wysłać do mojego nauczyciela.
Nagle uderzyła we mnie ogromna fala bólu a ja straciłem przytomność. Obudziłem się dopiero po kilku godzinach.
Mistrz siedział nieruchomo tak jakby nic się nie stało.
-TELEPATIĘ MASZ JUŻ OPANOWANĄ. PRZEJDŹMY DO KOLEJNYCH TRENINGÓW.
Nie będę opisywał pozostałych treningów, powiem tylko, że były żmudne i męczące.
Po dwóch dniach przybył do mnie sam Król Ognisty Miecz i powiedział:
-Wszystkie potrzebne umiejętności masz już opanowane. Czas abyś zmierzył się z Cyrborgiem.
Bardzo się wystraszyłem bo nie byłem pewien czy dam radę. Wręczono mi obsydianową zbroję i sztylet z tytanu.
Wprowadzono mnie na wielką polanę . Na jej drugim końcu siedział przeogromny troll z maczugą i dwumetrowymi kłami. Jego przymknięte oczy powodowały, że wyglądał jeszcze groźniej.
Słońce mam za plecami-pomyślałem- to bardzo mi się przyda.
Troll mruknął głośno i zaczął iść w moim kierunku. Odbiłem się mocno od ziemi i wylądowałem mu na czubku głowy.
Już myślałem, że wygrałem, ale troll potrząsnął głową a ja spadłem twarzą w ziemię. Pozbierałem się i z rozpędu wbiłem trollowi sztylet w łydkę. Troll zawył jak tysiąc syren alarmowych. Wykorzystałem ten moment i zraniłem go w plecy. Olbrzym z rykiem odwrócił się i próbował uderzyć mnie maczugą, lecz ja zwinnie unikałem morderczych ciosów. W pewnym momencie maczuga trolla wbiła się w ziemię. Gdy szarpał się z nią, próbując wyrwać ja wbiegłem po niej i wbiłem mu sztylet prosto w serce. Troll wrzasnął, chwycił się za pierś, jego oczy zrobiły się szare a on sam nagle rozsypał się w proch. Krzyknąłem ze szczęścia a wraz ze mną Płonący Miecz, mistrz sztuk walki i sekretarz króla.
Po powrocie do miasta Keporów usłyszałem wszędzie rozlegające się okrzyki szczęścia i wiwatowanie na moją cześć.
Heroldowie ustawili się w szeregu i zagrali na trąbach wesołą pieśń.
Władca wezwał mnie na mównicę i poprosił żebym wszystkim opowiedział jak zabiłem potwora.
Po zakończonych uroczystościach na moją cześć, spędziłem resztę dni w oczekiwaniu na przybycie prezydenta Obamy na wyspę, na wesołych biesiadach z moimi nowymi przyjaciółmi Keporami. Powrót do kraju był nieciekawy, więc nie będę go opisywał.



wtorek, 12 stycznia 2016

Nie/Znajomi



Obejrzałem film pod tytułem "nie znasz-nie zapraszaj" i zachęcam do zapoznania się z moją opinią
     
Tematem filmu jest niebezpieczeństwo czyhające w wirtualnym świecie. Pokazano tu  jak ryzykowne jest zapraszanie do grona znajomych obcych osób poznanych przez Internet. 
Konkluzją filmu jest ukazanie do czego może doprowadzić internetowa znajomość. Uzmysłowiono tu odbiorcy jak może się skończyć nieostrożne podawanie swoich danych w sieci. Autorzy chcą zademonstrować, że często dorosłe osoby podają się za kogoś innego na różnych płaszczyznach internetowych, dlatego też przebrano mężczyznę w ubrania małej dziewczynki. Po powrocie dziewczynka jest zszokowana i przerażona jego zatrważającym zachowaniem, lecz zaraz dla bezpieczeństwa zamyka komputer. Również narrator zaprezentowany jest w urządzeniu mobilnym co symbolizuje, że takie rzeczy mogą  też zdarzyć się poprzez urządzenia elektroniczne. Treść filmu wiąże się z dzisiejszą cywilizacją, która kręci się wokół Internetu. Stał się on bowiem powszechnym środkiem komunikacji międzyludzkiej. Często ludzie kontaktują się z obcymi osobami nie mając świadomości kto znajduje się po drugiej stronie. Sytuacja przedstawiona w produkcji przypomina mi historię Czerwonego Kapturka. Wilk podając się i przebierając za babcię włamuje się do chatki z zamiarem skonsumowania dziewczynki. Wcześniej nie znając Wilka i jego zamiarów Kapturek podaje mu adres, co najprawdopodobniej wydarzyło się przed filmikiem. Wnioskuję to po tym, że mężczyzna znalazł się w obcym domu a bohaterka filmu jest zdezorientowana.

Moim zdaniem ważne jest aby ta ekranizacja trafiała do grona jak największej liczby osób by uświadamiać dzieci i młodzież jak ryzykowne jest korzystanie z Internetu i spoufalanie się z nieznajomymi.

źródło: https://www.youtube.com/watch?v=OOdLn4CCThg




poniedziałek, 9 listopada 2015

Misja Milady- spinki cz.1 i ostatnia

Pewnej deszczowej nocy w miejskich lochach spotkali się Rochefort i Milady.
Rochefort na rozkazy Kardynała miał omówić plan kradzieży spinek.
Mieli czas do świtu, bo później w lochach zbierały się tłumy.
Bardzo tu śmierdziało i było brudno. Za spiskowcami wisiały brudne ubrania.
Rochefort czekał na Milady długo, zbyt długo... W końcu przyszła Rochefort się trochę niepokoił gdy w  końcu przyszła. Zaczął z nią omawiać plan, a brzmiało to mniej więcej tak:
         
-Słuchaj, mam dla Ciebie trudną misję- szepnął.
-Jestem gotowa na wyzwanie!- odpowiedziała odważnie kobieta
-Dotyczy to drogocennych spinek królowej...-ciągnął
-Co mam zrobić Panie?- zapytała wprost
-Musimy ukraść na balu drogocenne spinki należące do Anny Austriaczki- powiedział
-No ale jak?!- wykrzyczała ze złością Milady.
Rochefort zignorował zachowanie swojego szpiega.
- Na balu zakradniesz się do Buckingama i odetniesz dwie spinki.
-Ooo, i co dalej?- Zapytała z entuzjazmem.
-Po cichu wyjdziesz, udając ból głowy
-hmm..- mimo próby wtrącenia się Milady, Rochefort mówił nieprzerwanie
-Brylanty od spinek stłuczemy na pył a resztę stopimy aby nikt nie stworzył takich samych.
-Podaj szczegóły!!!- wrzasnęła,
 zaskoczony Rochefort zaczął opowiadać lecz nagle Milady powiedziała szeptem:
-pssst, ktoś nas podsłuchuje!
-Wyślę ci list ze szczegółami- odpowiedział cicho.
 Na tym rozmowa się skończyła.

Wyświetlanie temp.png
Na drugi dzień Milady dostała list. Po krótkiej lekturze przystąpiła do działania, lecz najpierw list spaliła.Przebrała się i poszła na bal. Po cichu podeszła i stanęła za Buckingamem . Odcięła spinki zręcznym ruchem i  po cichu uciekła aby  zniszczyć spinki.

sobota, 10 października 2015

Pettrivox i Willa

Dawno, dawno temu w Bzośniowie, niedużym, aczkolwiek pięknym mieście, żyła sobie rodzina. Byli to: Pan Nimble, Pani Rowan i ich mały syn Embre. Bardzo lubili zbierać grzyby, pływać łodzią, i moczyć nogi w balii z gorącą wodą. Miasta pilnował olbrzym Benet Był bardzo silny i mądry ale nieostrożny. Niedaleko miasta znajdowała się forteca złej czarodziejki, Willi Forestrel. Chciała  ona przejąć władze nad miastem ale Benet jej w tym zawsze przeszkadzał. Pewnego razu poszedł do lasu na obchód wokół miasta, ale Willa  wszystko widziała przez szklaną kulę.Czarami przebrała się za dziewczynę i położyła się na śniegu żeby udawać ranną. Nieostrożny Benet ją podniósł, a ona nagle urosła i zamknęła go w klatce. Zaatakowała miasto wysyłając  krasnoludy na osłach, a biedna rodzina  Pana Nimble musiała uciekać z szałasem na plecach. Osiedlili się w opuszczonej wiosce Majów i chcieli przeczekać tam wojnę. Nagle przed nimi pojawił się wielki czarodziej imieniem Pettrivox. Powiedział głośno:
NIE MOŻECIE SIĘ PODDAWAĆ. ZNANA WAM  DOBRZE WILLLA FORESTREL  ZARAZ PRZEJMIE MIASTO. MA ONA JEDNAK SŁABY PUNKT- BOI SIĘ WIEWIÓREK! JAK JĄ POKONACIE, KRASNALE UCIEKNĄ A WY ODZYSKACIE SWOJE  MIASTO!
-A ty co będziesz z tego miał o Wielki Pettrivoxie ,Czarodzieju Nad Czarodziejami, Mistrzu Nad Mistrzami...?- zaczął się pytać Pan Nimble
STARCZY TYCH GRZECZNOŚCI! MIASTO W NIEBEZPIECZEŃSTWIE A TY KŁANIASZ MI SIĘ JAK KRÓLOWI?!
RATUJCIE MIASTO A NIE CZEKAJCIE AŻ UPADNIE! PAMIĘTAJCIE-WIEWIÓRKI!-krzyknął czarodziej, po czym zniknął w zielonym obłoku. 
Rodzina od razu wzięła się do pracy. Pan Nimble szykował broń. Pani Rowan adoptowała wiewiórki a syn zbierał węgiel aby ubrudzone nim wiewiórki wyglądały straszniej. 
Podziałało! Willa przyparta do muru wieży ,popychana dzidami i straszona wiewiórkami zaczęła się przechylać przerażona aż przechyliła się za bardzo i spadła. Odbiła się kilka razy i spadła na ziemie jak lalka. Oczy krasnali się powiększyły a oni sami zawrócili i zostawili miasto w spokoju. Wszyscy urządzili festyn, ale zapomniano o Benecie w klatce. Nagle niebo pociemniało. Wszystkie lampy zgasły i uciekły, ludzie zaczęli oddalać się od rosnącej chmury pyłu i popiołu. Z tego popiołu zmaterializowała się Willa, która ze straszną miną zaczęła iść w kierunku ludzi. Miała zamiar zabić wszystkich własnoręcznie!
 Nagle, tuż za nią, po cichu zmaterializował się Pettrivox z kijem baseballowym, który  zaczął się skradać za Willą
-HEJ! -powiedział Pettrivox 
-CO? -zapytała się Willa obracając się ze zdziwieniem 
-TO!!!- odparł mag  uderzając czarownicę kijem w głowę. Willa zemdlała. Ludzie się ucieszyli i zamknęli czarownice w tej samej klatce, w której wciąż przebywał Benet. Oczywiście- najpierw go wyjęli.
Do dziś w lesie wisi klatka z czarownicą.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

agent gniota

                                                                                                                        Sosnowiec, 16. 06. 2015r.


Michał Skurczyński
Ul. Szafranowa 4                                                               
41-200 Sosnowiec                                                                                               

                                                                                                                         Do
                                                                                                                         Firmy Filmspecial

                                                                                                                          Ul. Filmowa 11

                                                                                                    00-001 Fotki Wielkie

                                                                  

                             Oferta!!! 


                                   

 

                          Piszę, ponieważ chciałbym zatrudnić u państwa pana Gniota Odważnego, aktora, który grał główne role w 15 filmach. Zdjęcia z filmów dostarczyłem w załączniku.

            Gniot Odważny to aktor urodzony w 1985 roku w Warszawie. W wieku 13 lat zagrał w pierwszym filmie, słynnym horrorze  „The lord of the cake”. Kolejnymi filmami były między innymi: „Wiemin”, „James Blond” i „Mission Easy”. Zagrał też w serialu „M Jak Małpy”. Jest to aktor niezwykle utalentowany i sprytny. Jego pierwszy casting odbył się w Warszawie. Już na starcie jurorzy patrząc na niego i słysząc jego głos, rozdziawili usta i krzyknęli, że go przyjmują. Jego role są bardzo zróżnicowane, ponieważ w każdym filmie grał coś lub kogoś innego. W jednym filmie grał nawet kobietę. Za każdym razem świetnie się dogaduje z reżyserem. Ani razu w czasie prób do filmu reżyser na niego krzyczał.

                Sądzę  że przedstawione przeze mnie argumenty przekonają  państwa do zatrudnienia Gniota Odważnego.                     

                                                                                                                                     Z poważaniem  

                                                                                                                                    Michał Skurczyński

         

czwartek, 14 maja 2015

sprawozdanie


22.04.2015 pojechałem z całą klasą do oczyszczalni ścieków. Jazda autokarem trwała około 20 minut. Po przyjeździe zauważyłem że z rury oddalonej o jakieś 180 metrów ode mnie wylatywały brązowe gluty. krzyknąłem do kogoś z grupy:

 -zobacz ,tam coś wylatuje z rury!  

 Po chwili wszyscy z klasy gapili się w rurę i śmiali się. Gdy przechodziłem z klasą obok rury poczułem straszny smród. Zatkałem sobie nos. Zerknąłem na innych ,też zatykali nosy. Niektórzy byli dziwnie zieleni na twarzy.  Część klasy żartowała sobie że to ścieki z oczyszczalni. Chociaż wiedziałem że to nie ścieki tylko ziemia, to na wszelki wypadek i tak, spojrzałem na tabliczkę informacyjną w momencie jak zobaczyłem koparkę robiącą z tego czegoś  kawałek ulicy. Zdębiałem, gdy zobaczyłem, że to odpadki z oczyszczalni. Po wejściu do budynku podzielono nas na 3 grupy. Moja grupa poszła do laboratorium z czarną magią ściekową. Było tam strasznie ale i bardzo ciekawie. Pani od magii lakmusowej czarowała wodę, która zmieniała kolor.  Na koniec pani z oczyszczalni dała  mi i pozostałym cukierki do zapominania wydarzeń. Na szczęście ja byłem na to odporny. Następnie Pani magiczka wszystkim wmówiła, że w laboratorium wąchaliśmy wodę oglądaliśmy kwas siarkowy i wąchaliśmy amoniak. Wszyscy (oprócz mnie) patrzyli wtedy na Panią magiczkę jak zahipnotyzowani. Ja też zacząłem tak robić by nie wzbudzić podejrzeń. Potem poszedłem z klasą  zwiedzać oczyszczalnie ścieków. Zwiedzanie było całkiem ciekawe. Na rzece ścieków wyglądających jak czekolada, nagle na ogromnym statku wylądował wódz Deceptikonów z "Transformers",  podszedł trochę w naszym kierunku żeby nas zabić lecz leżąca na ziemi bluza Grześka nagle wskoczyła mu pod nogi. Według praw fizyki powinien leżeć na ziemi jak długi, lecz podmuch nagłego wiatru zupełnie wytrącił go z równowagi. Po chwili płynął po rzece ścieków. Nagle Optimus Prime wyłowił go i powiedział że zabierze go do więzienia. Po 2 minutach statek Optimusa holujący statek bandyty wyglądał jak kropeczka na niebie.  Z rozdziawionymi ustami  szedłem z klasą w kierunku budynku. Potem poszliśmy na film. Był on o dobrym magu i złym ścieku. Z każdą chwilą bałem się że jako następny magiczny przypadek ściek wyjdzie z ekranu i nas zje. Na szczęście tak się nie stało. Potem był quiz o oczyszczalni-  moja drużyna wygrała. Nagrodą miała być szklanka wody, lecz  ja i drużyna jej nie dostała. Przez 1 minutę byłem obrażony tak jak moja drużyna za to, że tej wody nie dostaliśmy. Po quizie poszliśmy do autokaru i wróciliśmy do szkoły. Była to najlepsza i najbardziej magiczna wycieczka szkolna. Ten dzień był super.   

 
  

wtorek, 10 marca 2015

Xorax

Mit o powstaniu Xoraxu
Na początku był pył i dym .Nagle z pyłu wyłonił się Bagunagosh. Siedział on na wielkim tronie który sam wyczarował. Mógł wyczarować jedzenie ,picie, co tylko chciał .Lecz strasznie się nudził i pomyślał że zbuduje planetę. Robił to przez 200 lat. Zbudował on jedna planetę pustą. I postanowił żyć  w jaskini. Jak mu się zachciało wyczarowywał jedzenie. Żył tak przez wiele wieków. Lecz gdy zmarł z jego szczątek zrodziła się para bogów. Byli to-Kangos i Meketea. Byli chciwi i leniwi. zbudowali pałac, w którym żyli w luksusie. Nic im Się nie chciało robić .  Byli jedynymi bogami na całej planecie .nie było tam ludzi ani zwierząt. Były tam tylko rośliny.  jak urodzili  dzieci to to kazali im sprzątać. Dzieci w pewnym momencie się zdenerwowały i obaliły  rodziców. Nazywały się: Enas- bóg kosmosu , Leana –bogini planet, Heliher-bóg zmarłych oraz Aranda- bogini zwierząt ,roślin, grzybów itd. Enas ożenił się z Arandą a Heliher z Leaną. Stworzyli dmuchnięciem i błotem z liśćmi zwierzęta. Ich dzieci lepili z ziemi kule, wkładali je do ognia, do wody ,do ognia itd. Następnie nożykami wydłubywali dziury i wypełniali  je wodą. Były to oceany. Później Enas palił fajkę i dymem dmuchał  na kule . posypywali je proszkiem Leany i rzucali  je w kosmos. Enas sterował kulami żeby powstały układy planetarne. W pewnym momencie jedna z kul rzuconych przez nich zaczęła świecić fioletowym światłem. Nazwali ją Xorax. Pewnego razu przyleciała tam kobieta. Potrafiła czarować więc wyczarowała zwierzęta (patrz encyklopedia zwierząt i roślin z xorax). Wyczarowała że każdy magik i alchemik ,który zaraz przed śmiercią wypowie specjalne zaklęcie pojawi się na xorax jako widmo. Z czasem Xorax pokrył się bujną roślinnością i wielką ilością zwierząt.     




Ja jako potomek mieszkańców Xoraxu
Jako potomek mieszkańców Xoraxu mam magiczne zdolności.  Często przez to pakuję się w kłopoty. Lecz zawsze z teko wychodzę cało. Potrafię robić chemiczne i alchemiczne doświadczenia. Oprócz tego jest to moje hobby.  Gwiazda na mojej ręce ostrzega mnie przed zagrożeniem. W jednej przygodzie odkryłem moje magiczne zdolności.  Jestem z tego powodu szczęśliwy  lecz także zdenerwowany. Boje się że jakaś przygoda może się okazać niebezpieczna. Jednak bez niebezpieczeństwa nie ma zabawy. Bardzo się cieszę.  








MICHAŁ Michałowski's Slidely by Slidely Slideshow